Opis spektaklu
Kiedy ministrem edukacji został Roman Giertych, zaproponował usunięcie „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza z listy lektur szkolnych. Całkiem liczne grono nauczycieli poparło ten pomysł. Przy okazji wyszło na jaw, że były wicepremier nie za bardzo wie, o czym traktuje ta niewielka książeczka uznawana za arcydzieło literatury polskiej. Czy nauczyciele, którzy go poparli, także tego nie wiedzieli? Czy może uznali, że czytanie „Ferdydurke” może być dla młodzieży szkodliwe? A może po prostu – za trudne? Nie nam rozstrzygać – ale widać wyraźnie, że dla niektórych czytelników przyswojenie sobie „Ferdydurke” wcale nie jest łatwe. Przy okazji ówczesnego sporu o genialny utwór Witolda Gombrowicza wyszło na jaw, że dla ogromnej rzeszy byłych uczniów jego lektura była najwspanialszym przeżyciem z czasów szkolnych, zaś „Ferdydurke” – jedyną książką przeczytaną z obowiązku, do której zaglądają do dziś. Jaka jest naprawdę ta przewrotna książeczka, która od chwili swego pojawienia się wywołała ogromne poruszenie i natychmiast wprowadziła autora do grona najwybitniejszych polskich literatów? Z najsmakowitszych kąsków wyłowionych z „Ferdydurke” przysposobiliśmy lekkostrawne przedstawienie, które jest jednakowoż jedynie smakowitą przystawką do prawdziwej uczty, jaką jest samodzielna lektura książki. Tym, którzy już czytali – ku przypomnieniu, tym, co jeszcze tego nie zrobili – ku zachęcie. Czyż nie warto sobie przypomnieć, skąd pochodzi powszechnie używane pojęcie „gombrowiczowska gęba”, przyjrzeć się mechanizmowi „upupiania” albo dać sobie wyjaśnić: „dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt?” Mamy nadzieję, że po krótkim – niewiele ponad godzinnym - spotkaniu z niezwykłej urody polszczyzną, jaką napisana jest „Ferdydurke” nikt już nie będzie miał wątpliwości, że Gombrowicz wielkim pisarzem był.